Views: 7
Dziś relacja z dwóch marcowych morsowań, w odstępie 10 dni i zupełnie różnych. W pierwszych dniach marca temperatura zewnętrzna nie była już niska +9° za to lód na jeziorze trzymał jeszcze mocno i by się zamoczyć trzeba było zrobić przerębel. Zrobienie otworu w lodzie nie jest wcale takie proste i jeśli nie natrafi się na zrobioną wczęśniej przez inne morsy dziurę (my akurat znamy takie miejsca) to nie obędzie się bez solidnych narzędzi.
Na zdjęciu wyżej strzałką pokazany niewielki fragment jeziora wolny od lodu.
Temp. wody wynosiła +3° i całe morsowanie polegało na poskakaniu sobie w miejscu pilnując, by woda sięgała powyżej linii serca oraz by wytrzymać min. minutę.
Przyjemna zmiana w stosunku do lutego to ta, że po wyjściu na pomost było ciepło, co zachęcało z kolei do ponownego wejścia do wody. Plusem wyższej temperatury jest też bardziej komfortowe ubieranie się po.


A 10 dni później warunki już zupełnie inne – na zewnątrz było wprawdzie odrobinę chłodniej +7°, ale nie ma już śladu po lodzie (poza kawałkami lodu wyrzuconymi przez wodę na brzeg – widać je dobrze na zdjęciach wyżej) i po dłuższej przerwie można było wreszcie się trochę przepłynąć. Temp wody +4°. a najsłabszym punktem okazały się dłonie, które marzną najszybciej i które przez ostatnie mniej więcej półtora miesiąca były poza wodą – w rękawicach. Reszta ciała wytrzymuje te niskie temperatury nadspodziewanie dobrze.
Najprawdopodobniej w przyszłym tygodniu, aż do połowy kwietnia będziemy zakładać rękawice nurkowe, aby przepłynąć więcej.
Następna relacja w kwietniu.