Views: 14
Uznaliśmy, że czas najwyższy spróbować zanurzenia w wodzie, która powszechnie uważana jest już za zimną. Wprawdzie wytrawne Morsy twierdzą, iż największą frajdę z kąpieli ma się podczas mrozów, ale bez przesady, aż takimi twardzielami nie jesteśmy (jeszcze).
I tak, w październikowe popołudnie wybraliśmy się nad jezioro – temp. powietrza wynosiła 11°, temperatura wody na oko była identyczna. A oto nasze wrażenia:
Podobno istnieją dwie szkoły morsowania – pierwsza preferuje solidną rozgrzewkę przed zanurzeniem i wolne wejście do wody, druga natomiast zwana „szkołą syberyjską” zaleca szybkie zanurzenie bez żadnej rozgrzewki. My na pierwszy raz wybraliśmy tę drugą szkołę. Najmniej komfortowe okazało się rozebranie ciuchów na pomoście i ten krótki moment oczekiwania na zejście do wody – wtedy odczuwalny chłód jest naprawdę nieprzyjemny. Samo zanurzenie nastąpiło dość szybko i nie było wcale takie straszne. Byliśmy w wodzie ok. 7-10 min., z krótką przerwą na wyjście i zrobienie kilku pamiątkowych fotek. W wodzie staraliśmy się przez cały czas ruszać, a nie stać w miejscu, nie moczyliśmy głowy, ale też nie wykluczamy tego w przyszłości. Nie użyliśmy w wodzie żadnego obuwia, czapek i innych tekstyliów – same stroje, tak jak w lecie.

