Turystyka rowerowa – co zabrać na wyprawę powyżej 100 km?

Views: 160

4
(2)

Rowerowe wyprawy mają w sobie coś magicznego. Tylko Ty, rower i droga. No dobra, czasem też wiatr w twarz i mucha w zębach. Ale ponad 100 kilometrów? To już nie przelewki! Tu nie wystarczy bidon i paczka żelków. Trzeba się przygotować. Porządnie. Ale spokojnie – zaraz Ci wszystko opowiem.

Rower, który da radę

Nie zaczniemy od jedzenia, sorry. Zaczniemy od roweru, bo jeśli Twój rower ledwo zipie po 10 km, to po setce może się rozpaść. Dosłownie. Dlatego:

  • sprawdź hamulce (naprawdę warto mieć je sprawne),

  • nasmaruj łańcuch (cisza w czasie jazdy to luksus),

  • sprawdź ciśnienie w oponach (za małe = opór, za duże = trzęsienie),

  • upewnij się, że masz zapasową dętkę i pompkę.

Ciekawostka? Kiedyś jeżdżono na… monocyklu. Na jednym kole! Czy wyszły z mody? O dziwo nie, czasami wciąż, można spotkać je na ulicy. Twój rower ma dwa koła? No to jesteś już dwa razy lepszy.

Strój – więcej niż moda

Nie chodzi o to, żeby wyglądać jak zawodowiec. Chodzi o komfort bo po 4 godzinach każdy szew staje się wrogiem.

Co warto mieć?

  • spodenki z wkładką (Twoje cztery litery Ci podziękują),

  • koszulkę oddychającą (bawełna? Zły pomysł – nasiąka potem),

  • rękawiczki (chronią przed otarciami),

  • okulary (nie tylko na słońce – wpadająca mucha w oko boli).

Zapasowa bluza albo wiatrówka też się przyda. Pogoda to żartowniś.

Jedzenie – paliwo dla nóg

100 km to nie przejażdżka do sklepu. Twój organizm będzie palił kalorie jak szalony. Dlatego:

  • zabierz banany – klasyka! Potas i energia w jednej skórce,

  • batoniki energetyczne – małe, poręczne, konkretne,

  • kanapki – najlepiej lekkie, bez majonezu i sałaty, która zwiędnie na trasie,

  • orzechy – tłuszcz = długotrwała energia.

I oczywiście: woda! Minimum litr. Lepiej dwa. A jeśli masz bidon z izotonikiem – jesteś mistrzem logistyki.

Ciekawostka? W czasie Tour de France zawodnicy potrafią spalić nawet 8000 kcal dziennie. To jak 30 pączków, ale nie próbuj tego w domu.

Elektronika – z głową!

Nie zabieraj pół domu, ale kilka rzeczy warto:

  • telefon – z pełną baterią,

  • powerbank – jak masz, to bierz. Nigdy nie wiesz, gdzie padnie bateria,

  • licznik rowerowy lub aplikacja – fajnie wiedzieć, ile już masz na liczniku.

GPS też się przyda, ale nie polegaj tylko na nim. Bateria bywa zdradliwa. A mapa? Tak, papierowa! Może wygląda oldschoolowo, ale nie gaśnie w lesie.

Narzędzia i naprawy – miej plan B

100 km to dużo czasu i kilometrów. Coś się może zepsuć. Dlatego:

  • zapasowa dętka,

  • łyżki do opon (nie, nie chodzi o kuchenne),

  • pompka,

  • multitool – taki scyzoryk dla rowerzysty,

  • łatki i klej – bo może dętki Ci się skończą, ale pech nie.

Ciekawostka? Najdłuższa trasa rowerowa świata to Pan-American Highway. Ma ponad 30 tysięcy km! Zaczyna się na Alasce, a kończy w Argentynie. Tam to dopiero trzeba mieć zapas dętek…

Dokumenty, kasa, zdrowie

Nie zapomnij:

  • dowód osobisty (lub paszport, jeśli granice w planie),

  • karta płatnicza albo trochę gotówki (nie wszędzie terminal działa),

  • karta EKUZ, jeśli jesteś za granicą,

  • ubezpieczenie – lepiej mieć i nie użyć, niż odwrotnie.

Oraz apteczka. Taka malutka – plastry, coś na ból, chusteczki. Możesz nie potrzebować, ale ktoś inny może. Bądź bohaterem dnia!

Komfort i luksusy

Kilka dodatków, które robią różnicę:

  • krem z filtrem – spalisz się szybciej, niż Ci się wydaje,

  • chusteczki nawilżane – cud dla rąk i twarzy,

  • siodełko żelowe – jeśli Twoje nie należy do najłagodniejszych.

I coś na komary, jeśli jedziesz przez las, bo nie ma nic gorszego niż walka z bzyczącą armią w środku pikniku.

Psychika – klucz do sukcesu

Największym wrogiem nie są góry ani wiatr. To… Twoja głowa. Bo po 70 km przychodzi moment „po co mi to było?”. Dlatego:

  • ustaw sobie małe cele (np. do następnej wsi),

  • słuchaj muzyki (ale jednym uchem!),

  • rób przerwy – lepiej 5 minut co godzinę niż 20 na raz,

  • podziwiaj widoki. Przecież nie jedziesz tylko po rekord!

I na koniec – dobry humor!

Bez tego nawet najlżejszy plecak będzie ciążył. Uśmiech działa lepiej niż baton energetyczny, a jeśli coś pójdzie nie tak? Trudno. Będzie historia do opowiadania jak poznałeś nowy kawałek świata. A jeśli chcesz go poznać jeszcze więcej, to zajrzyj na stronę https://ewolucjamyslenia.pl/ 

Bo wyprawy rowerowe to nie tylko kilometry. To przygoda. To ludzie, których spotkasz. Zapach lasu. Widok pola o zachodzie słońca. I ten moment, gdy wchodzisz pod prysznic i myślisz: „Zrobiłem to!”. A potem… zaczynasz planować kolejną trasę.

Materiał zewnętrzny

Podobał Ci się wpis?

Kliknij gwiazdkę i oceń go!

Średnia ocena 4 / 5. Liczba głosów: 2

Jeszcze nie oddano głosów. Kliknij i bądź pierwszy!